Zaległości koralikowych dużo, ale pochorowałam troszkę, a dziś nie było czasu na zdjęcia. Dlaczego? Trochę prac porządkowych i obserwacyjnych. Oto, co zaobserwowałam:
- najstarszą kocincinkę (mamę rodu) na wielkiej jabłoni, z bezpiecznej odległości obserwującą teren
- kotkową córę tarzającą się w trocinach, wyczyniającą takie wygibasy, że jogini pozazdrościć by mogli
- kociego synka zazdrośnika, który po przegonieniu siostry zajął jej miejsce zabaw (oczy mu się wielkie zrobiły z tej radochy).
Przeuroczy dzień, pogoda, przyroda, a kotki musiały dopasować się jakoś do reszty. Chyba im się to udało... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz